Archiwum dziwnych sytuacji prosto z giżyckich ulic powiększa się. Niektóre były tak nadzwyczajne, a wręcz nieprawdopodobne, że stały się znane w całej Polsce, jak choćby spacerujący ulicami Giżycka bóbr, pędzące ulicą konie, czy niebywałe, a jednocześnie mrożące krew w żyłach zdarzenie, kiedy to dziecko wypada z jadącego samochodu. Ale w archiwum miejskiego monitoringu w Giżycku są też bardziej drastyczne sytuacje, które wydają się być scenami z sensacyjnego filmu, a to niestety samo życie. Odkąd obserwują je 134 kamery miejskiego monitoringu płynie nieco spokojniej. 50 kamer śledzi miejskie życie, 84 kamery czuwają nad codziennością przedszkolnych i szkolnych społeczności. Na centrum miejskiego monitoringu, które jest elementem Centrum Zarządzania Kryzysowego - wydano w Giżycku około czterysta tysięcy złotych, pierwsze kamery zamontowano w 2007 roku, w tym roku dokupiono 32 nowe za 220 tys. zł. Miesięczne utrzymanie monitoringu kosztuje miejski budżet ok. 5 tys. zł - to wydatki głównie na energię elektryczną i dzierżawę łączy.