A jednak wszystko jest… Po sesji, która odbyła się 31 marca, burmistrz Kętrzyna opublikował na swoim facebookowym profilu post, zawierający litanię rzeczy, których w Kętrzynie NIE BĘDZIE. Opublikował również listę radnych, których za to wini. Przez tych „niedobrych” radnych, dzieci miały nie dostać laptopów z programu PPGR i w zasadzie miało nie być już niczego. Miał być niemal głód i ubóstwo.
Burmistrz Ryszard Niedziółka nie publikował jednak takiej listy wtedy, gdy rękoma „swoich” radnych, podwyższał podatki mieszkańcom oraz zaciągał kolejne kredyty na spłatę kredytów. Wtedy była bezpieczna cisza. Czy warto wierzyć, że dzieciom czegoś zabraknie, bo zagłosowano nie tak, jak zażyczył sobie tego burmistrz podczas tej jednej sesji? Oczywiście, że nie.
A co wydarzyło się naprawdę? Otóż radni jako organ stanowiący, są zobowiązani do nadzwyczajnego pilnowania budżetu, a znalazły się w nim wydatki, których nie widać w żadnej z okolicznych gmin. Burmistrz najwyraźniej uznał, że miasto jest już tak bogate, że lekką ręką może wydać ponad 40 tys zł. Jak się okazało plan był taki, aby zapłacić 4 tys zł miesięcznie osobie spoza urzędu, która miałaby napisać wnioski na… uwaga!… trzy inwestycje.
A przecież w urzędzie miejskim zatrudnionych jest już kilka osób, które w obowiązkach mają opracowywanie wniosków i pozyskiwanie środków unijnych. Po co zatem ten dodatkowy koszt?
Burmistrza nie przekonały prośby połowy radnych, aby zrezygnować z tego zbędnego wydatku i przeznaczyć tę dość sporą kwotę na utrzymanie czystości w mieście czy też sport, i choć jego propozycja przepadła w głosowaniu radnych, a zmian w budżecie nie dokonano, burmistrz dopiął swego na zwołanej w trybie nadzwyczajnym kolejnej sesji rady. Zyskał przewagę, matematyczną przewagę, zdecydował bowiem jeden głos, jednego radnego, jedenastego nowego koalicjanta burmistrza. Czy to jednak decyzja z zyskiem dla Kętrzyna i jego mieszkańców? Czy to będzie słusznie wydane 40 tys zł?