HOT-INFO

11-400 Kętrzyn,
Polska

Redakcja
Fot. Wiesław Zygmunt

Pomnik poświęcony żołnierzom Armii Krajowej i Sybirakom był głównym miejscem, w którym społeczność Giżycka czciła Święto Niepodległości. Był czas i na modlitewną refleksję i na spokojne spojrzenie w przepełnioną tragizmem polską historię. Ale warto uświadomić sobie, że Święto Niepodległości to również doskonały moment na cieszenie się wolną Ojczyzną. Pod pomnikiem spoczęły symbolizujące polską pamięć o czasach wojny - biało czerwone kwiaty- złożone w hołdzie wszystkim, którzy walczyli o niepodległość polskiego narodu. 11 listopada 1918 roku nastąpiło przekazanie przez Radę Regencyjną władzy wojskowej Józefowi Piłsudskiemu. Marszałek Piłsudski został w tym dniu Naczelnym Dowódcą Wojsk Polskich. To jedno z najważniejszych świąt narodowych, upamiętnia odrodzenie się Polski od ostatniego jej rozbioru, po 123 latach niewoli. 11 listopada tego roku w Giżycku modlono się również pod murem pamięci narodowej przy Sanktuarium św. Brunona, w którym odbyła się msza w intencji Ojczyzny. Na murze zawisła urna z ziemią z Syberii, Katynia i Smoleńska.

Redakcja
Fot. Wiesław Zygmunt

Miasteczko. Każda strona tej książki dźwiga pogmatwane ludzkie losy, ludzkie uczucia, które nie zawsze mają ochotę wyjść na świtało dzienne. Autor książki Waldemar Mierzwa nie musiał uatrakcyjniać jej fikcyjnymi sytuacjami, to samo życie postarało się o to by ta opowieść zaskakiwała zwrotami akcji. Waldemar Mierzwa potrafił jednak dostrzec to, obok czego wielu mieszkańców Mazur przechodzi obojętnie, potrafił zauważyć tych, których los nie oszczędził i potrafił namówić ich do zwierzeń. Miasteczko. Książka nie tylko o Dąbrównie pod Ostródą, rodzinnym mieście Waldemara Mierzwy, książka, która wykracza poza granice małej ojczyzny jej autora. Mieszkańcy mazurskich miasteczek mogą odnaleźć w niej bliskie sercu sytuacje, spotkać ludzi niemal z sąsiedniego domu. Miasteczko. To 20 pozycja książkowa serii Moja Biblioteka Mazurska – Oficyny Wydawniczej Retman, której właścicielem jest właśnie Waldemar Mierzwa. A w serii poświęconej historii, kulturze, przyrodzie i ludziom Mazur i Warmii, ukazały się m.in. „Mazury. Słownik stronniczy, ilustrowany” czy „Smak Mazur. Kuchnia Dawnych Prus Wschodnich”. Jednak wydanie Miasteczka nie było łatwą decyzją, w końcu pisał ją sam wydawca.

Redakcja
Fot. Wiesław Zygmunt

Dzień Edukacji Narodowej – święto oświaty i ludzi z nią związanych. W tym roku 238.rocznica powołania do życia Komisji Edukacji Narodowej. W giżyckim Zespole Szkół Kształtowania Środowiska i Agrobiznesu, wspólnie ze starostą giżyckim, świętowały społeczności szkół powiatowych. W sali konferencyjnej ekomariny, wspólnie z burmistrzem miasta, świętowały społeczności miejskich szkół. To był czas na uhonorowanie ludzi, którzy zawodowy wysiłek łączą ze szczególną dbałością o wychowanie młodego pokolenia. Dzień Edukacji Narodowej to też okazja, by przypomnieć swoich przewodników po meandrach wiedzy i sięgnąć pamięcią do szkolnej ławy.

Redakcja
Fot. Wiesław Zygmunt

Na stu ludzi wiedzących wszystko lepiej - pięćdziesięciu dwóch; niepewnych każdego kroku - prawie cała reszta; gotowych pomóc, o ile nie potrwa to długo - aż czterdziestu dziewięciu; dobrych zawsze, bo nie potrafią inaczej - czterech, no może pięciu; skłonnych do podziwu bez zawiści - osiemnastu; żyjących w stałej trwodze przed kimś albo czymś - siedemdziesięciu siedmiu; uzdolnionych do szczęścia - dwudziestu kilku najwyżej; niegroźnych pojedynczo, dziczejących w tłumie - ponad połowa na pewno; okrutnych, kiedy zmuszą ich okoliczności - tego lepiej nie wiedzieć nawet w przybliżeniu; mądrych po szkodzie - niewielu więcej niż mądrych przed szkodą; niczego nie biorących z życia oprócz rzeczy - czterdziestu, chociaż chciałabym się mylić; skulonych, obolałych i bez latarki w ciemności - osiemdziesięciu trzech prędzej czy później; godnych współczucia - dziewięćdziesięciu dziewięciu; śmiertelnych - stu na stu. Liczba, która jak dotąd nie ulega zmianie. Wisława Szymborska: Przyczynek do statystyki

Redakcja
Fot. Wiesław Zygmunt

Poszarzały od kurzu ryży chudzielec wyjrzał podejrzliwie zza węgła gmachu stojącego przy skrzyżowaniu alei Solidarności z Alejami Jerozolimskimi. Na pewno chciał niepostrzeżenie przebiec plac Grunwaldzki, potem rondo Waszyngtona, aby czmychnąć przed zuchwałą watahą ohydnych chuliganów, którzy bez wątpienia dopadliby go po niedługim czasie. Chyżo mijał spieszących na andrzejki przechodniów, nielicznych wprawdzie o tej porze, ale i tak przeszkadzających mu zarówno z prawa, jak i z lewa. Musiał więc sprytnie kluczyć między nimi po dróżkach i ścieżkach wijących się wzdłuż i wszerz klombów. Nagle spomiędzy kępy rozłożystych krzewów szwedzkiej kosodrzewiny wybiegł niewielki kociak podobny do minitygryska, jednak nie żółtawobrązowy lecz szarobury. Spłoszyły go rozhisteryzowane piegże lub rozentuzjazmowane pójdźki. Biegnący zawahał się przez moment, a kotek wtenczas czmychnął przez trawnik i zniknął w okamgnieniu. To niezdecydowanie mogło zaważyć na jego losach. Jednakże goniący również przeżyli niemiły epizod. Przed nosem przejechała im bowiem kolumna półciężarowych mercedesów, co przez chwilę zatrzymało pogoń. Kiedy auta wkrótce ich minęły, rudzielca nie było już widać i goniący nie wiedzieli, czy pobiec wzdłuż ulicy Hiacyntowej, czy też przebiec w poprzek śródmiejski bukszpanowy park z porozrzucanymi gdzieniegdzie głazami narzutowymi i sadzawką pośrodku, pełną hasających beztrosko szczeżui. Doścignięcie uciekającego stawało się jednak coraz bardziej nieprawdopodobne, więc po niejakiej chwili ohydna banda zrezygnowała z pogoni. Widać było, że miny mają nietęgie, że jest to im bardzo nie w smak.

X

Right Click

No right click